www by esemka 2006 akita-inu foto freediving/ nurkowanie miejsca / rzeczy mail
|
f r e e d i v i n g / n u r k o w a n i e Dawno, dawno temu, ileś kilometrów, kilka godzin i kilkanaście stacji od Warszawy jedziemy do Suwałk, ale to dopiero pierwszy przystanek. Następny to już cel. Tak wyglądał początek z nurkowaniem. To był czas na nurkowanie jako sport dla niewielu, nie znany, mało opisywany, coś może nie do osiągnięcia, czyli kuszące i ryzykowne. Takie były skojarzenia. Nie było łatwo przekonać kogoś, że to nic złego, zdarzały się wypadki, śmiertelne. Tak poznawano nurkowanie. Początek mojej przktycznej przygody przypadł na Jezioro Białe zwanym Filipowskim, około 22 km od Suwałk. To był inny świat. Z "powietrza" wygląda normalnie, pole namiotowe, pomost i jezioro - klasyczne Mazury. Dopiero pod wodą wszystko się zmienia, jezioro wygląda jak zatopiona łąka. Byłam jedną z uczestniczek obozu nurkowego zorganizowanego przez szkółkę z Warszawy. Spełnialiśmy wszelkie "wymogi" przygotowując się do wyjazdu czyli części praktycznej. Najpierw teoria, notatki, pytania w jednej z warszawskich szkół, potem zajęcia praktyczne na basenie. Celem i końcem szkółki warszawskiej był obóz nurkowy. Przed wyjazdem, seria badań - zdolny / nie zdolny- czyli być albo nie być dla osoby, która marzy aby zejść pod wodę, łatanie dziur w zębach, badanie fal w mózgu. I... przypieczętowane. Udało się. Wypadki jakie miały miejsce wcześniej nie zniechęcały mnie - co najwyżej moją rodzinę i znajomych. Obóz. Spanie w namiotach, poranna pobudka, rozprostowanie kości, śniadanko i na zajęcia. Teoria na trawie i do wody. Zimna, ale to mało ważne. Sprzęcik na plecy i dół. Na koniec testy i jestem szczęśliwą posiadaczką najniższego stopnia nurkowego. Acha, był to stopień CMAS. Oczywiście "Wielki błękit", zrobił w mojej głowie zamieszanie. Bardziej pociągało mnie jednak pływanie bez sprzętu. Wystarczyło mi ABC: płetwy, maska i fajka. Freediving to zupełnie coś innego. Wolność, jedyne uzależnienie to chyba powietrze, trzeba się wynurzyć co jakiś czas aby chwycić "używkę", ale to co dzieje się pod wodą.... marzenie. Można by mnie nazwać nurkiem- gawędziarzem. Od kilku lat nie nurkuję czynnie. Ale nic nie jest przesądzone... Zaczynam przygodę z freedivingiem. Wolność, cisza, swoboda, koncentracja i samokontrola. Do tego dochodzi płynność, gibkość, po prostu delfin. Co jest mi do tego potrzebne: płetwy (Cressi 3000hd), maska (Look) i fajka (Technisub). Przydałaby się jeszcze pianka, a z nim pas balastowy, ale moja ochota na neopren na razie przewyższa moje możliwości (Cressi Competition). Wszystko sprawdzone i umoczone w Hańczy, Filipowskie, Narie, Brajnickie... cdn
|